Gdy wśród bajecznej wiosny zbliżaliśmy się do celu, mieliśmy w głowach podpis pod zdjęciem w wydanej pięć lat temu książce „Krajobrazy nieistniejących wsi”, który brzmi: „Chyrzynka, opuszczona cerkiew (2008 r.)”. Planując (oczywiście w zarysie) nasz krótki wyjazd na Pogórze Przemyskie, chcieliśmy odwiedzić m.in. takie miejsca, których dalszy los trudno jest przewiedzieć – nigdy przecież nie wiadomo, ile taka opuszczona/zdewastowana cerkiew postoi. Jedna się zawali, inna stanie w płomieniach…
Przed wyjazdem nie szperaliśmy za bardzo w internecie – naszymi przewodnikami były dobre książki (choć sprzed kilku już laty) oraz mapa. Wielkie było więc nasze zaskoczenie, kiedy dojeżdżając do Chyrzynki, któreś z nas zauważyło – „nowa blacha na cerkwi!”. W naszym przypadku taka radość z blachy jest rzadkością (zawsze marzymy o goncie). Są jednak wyjątki, czyli miejsca, gdzie liczy się przede wszystkim ratowanie, zabezpieczenie zabytku. Taka blacha jest wówczas wyjątkowo piękna.
Czyli jednak nie opuszczona! Ktoś sobie przypomniał; jacyś ludzie (przecież samo się nie zrobiło!) zadbali o to, by cerkiew pw. św. Szymona Słupnika zyskała nowe życie. Boże, jak pięknie!
Sam spacer dookoła tej niewielkiej, malowniczo położonej świątyni pokazał nam, że wiele tutaj musiało już być zrobione – bez specjalistycznej wiedzy można było zauważyć nowe podwaliny czy wspomniane już pokrycie dachowe. Otoczenie niezarośnięte, wykoszone.
Krążąc w pobliżu, spotkaliśmy się z panem Januszem, który nie tylko nas wpuścił do środka, ale również z pasją i miłością (bo jak inaczej to nazwać?) opowiadał o cerkwi w Chyrzynce, o tym, jak to wszystko przed kilkoma laty zaczęło się dziać, co zostało zrobione, co jest w trakcie, co potrzeba… Tak więc rzeczywiście cerkiew była w dość ponurym stanie, co zresztą doskonale widać na zdjęciach, które można bez trudu odnaleźć w internecie (link do albumu tutaj). Na szczęście znaleźli się (bardzo konkretni) ludzie oraz stowarzyszenia, którzy zadbali o los zabytku, podobnie jak o jego otoczenie i niedaleki cmentarz. (Szczegółowe dzieje cerkwi na przestrzeni ostatnich kilku lat są możliwe do prześledzenia tutaj). To bardzo budujące – dosłownie i w przenośni. Dość na razie słów – zapraszamy na wcale nie tak krótki spacer po wnętrzu, gdzie również trwają prace. Wydaje się rewelacją, że mimo dziejowych zawieruch i wieloletniego braku opieki w środku zachowały się w dość dobrym stanie malowidła.
Rzadka w XIX-wiecznych cerkwiach zrębowa ściana ikonostasowa.
Chyrzynkę zamieszkiwało przed II wojną światową ponad 100 osób, większość wyznania grekokatolickiego. Po wojnie mieszkańców wysiedlono, miejscowość opustoszała, a cerkiew przez jakiś czas służyła jako owczarnia… Obecnie w Chyrzynce mieszka dosłownie kilka osób. Zainteresowani trafią tu na pewno bez problemów. To tylko rzut beretem od Przemyśla.