Buszując ostatnio nieco po sieci, szczególnie po blogach pokrewnych tematycznie, dotarło do mnie, jak bardzo temat wędrówek po górach z dziećmi (całkiem małymi czy nieco większymi) jest idealizowany. Znajdziemy setki czy tysiące opisów takich wycieczek (gdzie, z kim, którędy, fotografie pięknych krajobrazów i uśmiechniętych dzieci, samych lub z rodzicami), które mają, a na pewno mogą działać jak zachęta (skoro oni tam weszli, to i my damy radę). Czytaj dalej „O tym, że dziecko w górach może i ma prawo pomarudzić”
Tag: Słowacja
Muśnięcie (Wielka Fatra)
Kiedy w końcu udało nam się zrealizować plan dotarcia na grzbiet Wielkiej Fatry, byłam w piątym miesiącu ciąży, był koniec października, a pogoda nie rozpieszczała. Postanowiliśmy skorzystać z autobusu, który kursował jeszcze o tej porze roku w weekendy z Bańskiej Bystrzycy i dowoził turystów pod hotel górski Kráľova Studňa. Pomysł dość oryginalny, jak dla nas, ale czasem warto poszerzać horyzonty… Autobusik (bo tak go lepiej nazwać) faktycznie kursował i mimo szpetnej pogody na dole, był pełen osób w różnym wieku, które tak jak my chciały rozpocząć wędrówkę od razu na górze. Niestety, cud pogodowy nie zdarzył się wraz z wjechaniem na wysokość ponad 1200 m n.p.m. Padało, wiało, o widoczności można było pomarzyć.
Małe dziecko w Tatrach, czyli czego nauczył nas szesnastomiesięczny turysta
To, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, wie każdy. W kontekście tematyki naszego wpisu nie chodzi tu jedynie o dosłowne, fizyczne położenie dziecka względem rodzica (bycie w nosidle, na rączkach, na własnych nóżkach), ale przede wszystkim o to, w jaki sposób dziecko funkcjonuje. Półtoraroczniak to już przecież nie niemowlę wtulone w rodzica, ale maluch, którego potrzeby wykraczają znacznie poza jedzenie, picie, suchość pieluszki i bliskość rodziców. I tak podczas naszego kolejnego wspólnego wyjazdu w góry, okazało się, że my-rodzice musimy nauczyć się wielu rzeczy zupełnie od nowa. Oto – w dużym skrócie – jakie lekcje przekazał nam szesnastomiesięczny synek podczas tygodnia spędzonego w Tatrach.
Czytaj dalej „Małe dziecko w Tatrach, czyli czego nauczył nas szesnastomiesięczny turysta”
Krywań, czyli najpiękniejsza góra świata
Najpiękniejsza, oczywiście, moim zdaniem, choć fakt faktem nie jestem odosobniona w swej obsesyjnej miłości. Ba, śmiało mogę założyć, że nie mniej niż jedna trzecia narodu słowackiego chętnie by się ze mną zgodziła*.
W góry z niemowlakiem. O doborze tras, nosidle turystycznym i niekoniecznie ciepłej jesieni
Ilość możliwości i kombinacji dotyczących tras na wycieczki z niemowlakiem jest prawdopodobnie niepoliczalna. Zwłaszcza, że do dyspozycji możemy mieć zarówno wózek dziecięcy, jak i nosidełko dla maluszka. Wszystko więc zależy od rozsądku rodziców, który powinien brać pod uwagę szereg czynników, takich jak np. warunki terenowe i pogodowe oraz możliwości dziecka. Dlaczego „możliwości dziecka”, skoro ono przecież jest noszone (ewent. wożone), więc (rzekomo) się nie męczy? Ano, właśnie dlatego, że każde jest inne – jedno lubi być noszone w chuście/nosidle czy bardzo długo wożone wózkiem, inne – nie. Jedno szybko się przeziębi przy zmiennej pogodzie, inne okaże się być całkiem odporne na tego typu warunki itd. itp. Każdy rodzic, który próbował, wie, że płaczącego malucha zbyt długo nie da się nosić w górskim terenie. Płacz może uda się ukoić dzięki posiłkowi lub wyciągnięciu z nosidła (tyle, że potem znów – zazwyczaj – trzeba dziecko tam wsadzić), ale może być też tak, że będzie on sygnalizować po prostu duuuuże zmęczenie, a wtedy może być ciężko pokonać dalszą część trasy, nawet gdy jest to już droga powrotna. Dlatego też, planując wypady z niemowlakiem (tak, ciągle opieramy się na swoim doświadczeniu zdobywanym z maleństwem, które nie skończyło jeszcze roku), warto zaczynać, mając na względzie przede wszystkim to, by trasa była nie za długa. I czas wtedy odrzucić swoje skale trudności sprzed narodzin dziecka, że krótka trasa to np. sześć godzin. Z dzieckiem owo sześć godzin może zająć dużo więcej (postoje, wolniejsze tempo…), a dla malucha tak długa wycieczka terenowa może być zdecydowanie za długa (i niezdrowa, jeśli zbyt rzadko będziemy wyciągać dziecko z nosidła).
Tydzień jesiennej (nie)pogody w górach
Na Kalwarię, czyli Ostrý vrch nad Bańską Szczawnicą (Szczawnickie Wierchy)
Nad cudownie malowniczą (samą w sobie), bajkowo położoną wśród Szczawnickich Wierchów, Bańską Szczawnicą wznosi się dumnie Kalwaria, czyli zespół późnobarokowych kaplic i kapliczek, którymi zabudowane zostało z rozmachem w połowie XVIII w. wzniesienie Scharffenberg, które dziś zwie się Ostrý vrch (725 m n.p.m.).
Czytaj dalej „Na Kalwarię, czyli Ostrý vrch nad Bańską Szczawnicą (Szczawnickie Wierchy)”
Bańska Szczawnica (górnicze miasta Słowacji cz.3)
Czy niecała doba pozwala, by zobaczyć wszystko to, co warte jest zobaczenia w Bańskiej Szczawnicy? Na pewno nie.
Czytaj dalej „Bańska Szczawnica (górnicze miasta Słowacji cz.3)”
Kremnica (górnicze miasta Słowacji cz.2)
Kolejnym urokliwym miejscem na Słowacji, którego potęga i piękno wyrosło dzięki górnictwu jest Kremnica. Wciśnięta w góry (nie inne, tylko Kremnickie właśnie), z częścią staromiejską osadzoną na wzgórzu, robi wrażenie zarówno dzięki widokom rozpościerającym się z góry, jak i wąskim zaułkom, kuszącym nieco niżej…
Bańska Bystrzyca (górnicze miasta Słowacji cz.1)
Bańska Bystrzyca – osiemdziesięciotysięczna stolica województwa (kraju) bańskobystrzyckiego położona jest na wysokości 350 m n.p.m. w kotlinie o takiej samej nazwie, w widłach rzek Bystrzyca i Hron (oczywiście, nowoczesne miasto rozlało się osiedlami na obydwa brzegi wspomnianych rzek). Wielkość i zasobność tego miejsca, począwszy od wieków średnich aż po XVIII w., wiązała się ze statusem miasta królewskiego oraz przywilejami wydobywania szlachetnych kruszców (m.im. złota, srebra, miedzi). „Bańska” znaczy tyle, co… „górnicza”.
Czytaj dalej „Bańska Bystrzyca (górnicze miasta Słowacji cz.1)”