Niepóźna jesień na Koskowej Górze

Koskowa Góra (866 m n.p.m.) w Beskidzie Makowskim to jedno z tych miejsc, gdzie dostać się może praktycznie każdy bez względu na zdrowie, wiek czy kondycję, a z którego widoki (mimo braku dookolnej panoramy) robią niemałe wrażenie. Nie tylko można stąd zobaczyć cały łańcuch Tatr, ale również ciekawe perspektywy na (m.in.) Beskid Wyspowy, Mały czy Żywiecki. Miejsce to ma w sobie dużo z „przysiółkowatości”, którą tak bardzo lubimy, choć faktem jest, że czy to nadajnik w pobliżu szczytu, czy też nowe domy powstające w okolicy zakłócają harmonię, która musiała charakteryzować to miejsce jakiś czas temu. Tak czy owak – póki góra nie jest całkiem zabudowana, a polany nie są całkiem zarośnięte – warto się tam wybrać.

Czytaj dalej „Niepóźna jesień na Koskowej Górze”

Powsia. Tworylczyk (Bieszczady)

Tworylczyk był przysiółkiem Tworylnego. Idąc od Krywego łatwo lokalizujemy go zaraz po przekroczeniu potoku o tej samej nazwie co poszukiwane przez nas, nieistniejące osiedle (nad nim umiejscowionych była większośc młynów Tworylnego). Droga prowadzi nas jakby prosto w kierunku góry, która – dla odmiany – nazywa się Tworylczyk.

Czytaj dalej „Powsia. Tworylczyk (Bieszczady)”

Zapolanka (Przysiółki w górach, cz. 5)

Jest taki przysiółek w Worku Raczańskim, który nas zaczarował. Pierwszy raz przechodziliśmy przezeń latem, by potem wracać o różnych porach roku. Gdy zaczęliśmy cykl o przysiółkach, obiecaliśmy sobie, że nie napiszemy o tym miejscu więcej, dopóki nie trafimy tam w śnieżną zimę. Dlaczego? Bo tak. Bo intuicja coś szeptała. I udało się. Marzenie się spełniło, nawet słońce wyszło zza chmur na godzinę, by ułatwić nieco sprawę. A ja wreszcie mogę napisać o Zapolance.

Czytaj dalej „Zapolanka (Przysiółki w górach, cz. 5)”

Przysiółki w górach, czyli o tym, co małe i piękne (cz. 4)

Będąc niedawno w Beskidzie Wyspowym, trafiliśmy w miejsce, które absolutnie podbiło nasze serca. Zwie się ono Surówki albo Krzysie (ta druga nazwa zdaje się być wyjątkowo sympatyczna). Jest to spora polana na grzbiecie między Luboniem Małym a Luboniem Wielkim. Ze szczytu tego drugiego idzie się tu około 40 minut, połowę dłużej zajmie wędrówka od zakopianki.

Czytaj dalej „Przysiółki w górach, czyli o tym, co małe i piękne (cz. 4)”

Przysiółki w górach, czyli o tym, co małe i piękne (cz. 3)

Położone w Paśmie Lubania Studzionki to dla mnie miejsce wyjątkowe. Pewnego listopada, wśród najprawdziwszej zimy, było mi dane pojechać tam z niezwykłą grupą osób. Podczas tego wyjazdu nie tylko pojęłam bardzo szybko, jak wymagająca i niebezpieczna może być zima w górach (nawet jesienią;), ale poznałam też kilka osób, którym zawdzięczam niemało. I bez których raczej nie byłabym tym, kim jestem. Zdaje się jednak, że nie tylko z tego powodu i nie tylko dla mnie Studzionki to taki punkt na mapie, który nie może pozostawić człowieka obojętnym.

Czytaj dalej „Przysiółki w górach, czyli o tym, co małe i piękne (cz. 3)”

Przysiółki w górach, czyli o tym, co małe i piękne

Będzie o czymś, co na nasze potrzeby nazywamy przysiółkami, choć w ścisłym znaczeniu niekoniecznie zawsze nimi są. Będzie po prostu o niewielkich osadach w górach. Nie o wsiach „na końcu świata”, nie o gospodarstwach na krańcach długich, opustoszałych dolin; nie o miejscach, które są już jedynie wspomnieniem, ale o takich, które żyją, mają zarówno swoją historię, jak i teraźniejszość, a wszystko wskazuje na to, że również przyszłość (choć na szczęście – póki co – nie zmieniają się w osiedla typowo letniskowe).

Czytaj dalej „Przysiółki w górach, czyli o tym, co małe i piękne”