Jeśli ktoś nie lubi (najpewniej z założenia) Karkonoszy, bo „są takie cywilizowane” i daleko im do „prawdziwych”, dzikich gór, niech zbierze się w sobie i spróbuje pojechać w Karkonosze zimą.
W drodze na Śnieżkę, która powinna dominować na tym zdjęciu, ale rzecz jasna ginie w chmurach.
Niech na początek przejdzie graniczny grzbiet Karkonoszy, najlepiej poza weekendem. Oczywiście, zdarza się tak, że ktoś jedzie raz i trafia warunki doskonałe. Bywa. Osobiście w Karkonoszach byłam wielokrotnie. Również zimą. Wbrew temu, co pokazują zdjęcia, słońce widywałam bardzo rzadko. I to właśnie te góry nauczyły mnie szacunku do tej pory roku nie mniej niż Tatry. A może nawet bardziej. Bo Tatry są wysokie, alpejskie, lawiniaste… – wiadomo. Karkonosze zaś pozornie łatwe, a również potrafią w zimie wszystko. To tutaj pierwszy raz zobaczyłam, że nie widzę nic prócz bieli, nie ma kierunków, a mój towarzysz, który był tuż obok, zniknął.
Oto naprawdę niezła i (dość) standardowa karkonoska widoczność…
Tutaj przechodziłam przez teren mocno lawinowy, gdzie nie powinnam była się znaleźć, bo na mapę tylko rzuciłam okiem i mocno się spieszyłam. Tutaj pierwszy raz w przepadającym śniegu tonęłam w kosodrzewinie tak, że myślałam, że sił mi nie starczy, by się z tego wygrzebać… Tutaj się nauczyłam, że raki się bierze (i zakłada!) nie tylko w Tatrach, ale również na niezwykle twardym podejściu na Śnieżkę lub… w dolinie, która błyszczy żywym lodem. Tutaj pokochałam gęsto ustawione tyczki, które ratują człowiekowi życie. Tutaj pokorniałam walcząc z wiatrem i jego huraganowymi porywami, przy podchodzeniu i schodzeniu ze Śnieżki. To tutaj dziwię się, gdy… nie wieje. Tutaj pojęłam, że w zimie nie ma łatwych szlaków, ani łatwych gór.
Polecam więc serdecznie, jeśli ktoś lubi się mierzyć ze sobą, a tutaj jeszcze nie miał okazji. Zima w Karkonoszach to czas tyleż wymagający, co piękny. Nawet jeśli to piękno bywa groźne. Może to kwestia klimatu. Może kwestia tego, jak te góry wyglądają. Niemało tu potężnych, czasem niewiarygodnie płaskich przestrzeni (jak na nasze warunki położonych całkiem wysoko), które potrafią się zmienić w nieprzyjazną pustynię bieli i wiatru.
Kilometraże i podejścia, które latem nie przerażają, w warunkach śniegowych (mroźnych i wiatrowych) mogą być prawdziwą próbą wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Śnieżka, która przez absolutną większość dni w roku skrywa się w chmurach i która kocha huraganowe wiatry. Pozorne bezpieczeństwo od lawin, które – bywa – może zwieść, bo i tu nie brakuje miejsc niebezpiecznych pod tym względem. O nawisach śnieżnych nie wspomnę. A i pogodę w zimowych warunkach trafić niełatwo. I nie zawsze szadź wygląda jak ta z kalendarzy. Bo zima – wbrew pozorom – to bardzo dynamiczna pora roku…
Kto wie, a może to właśnie owa doskonała symbioza lodu i wiatru, która wygląda nieraz, jak stary, spękany, gęsty lukier, zmieniający kosodrzewinę, świerki i skały w „obcych”, powoduje, że zima ma w Karkonoszach jedyne w swoim rodzaju królestwo…