Gdzie (i dlaczego) pojechać jesienią w góry?… cz. I. Tatry Wysokie i Bielskie

Jesień może być „złota, polska”, ale nie musi. Nie oznacza to jednak, że tylko tam gdzie ciepłymi barwami „płoną” lasy może być pięknie i malowniczo. Dlatego podamy kilka propozycji wyjazdowych innych niż wspomniane w poprzednim wpisie – najbardziej chyba znane z jesiennych pejzaży – Bieszczady, Beskid Niski, czy Tatry Zachodnie (tu akurat buczyny nie ma, ale wierchy robią się prawdziwie czerwone). O najważniejszych zaletach jesieni już było, więc teraz będzie więcej o specyfice konkretnych pasm.

A więc Tatry Wysokie. Rudziejące na stromych skalistych zboczach trawki, „poutykane” gdzieniegdzie kolorowe jarzębiny, brzózki, kończące wegetację paprocie (zwłaszcza położone po przymrozkach lub opadach śniegu, układające się w całe dywany) i ten zapach, zapach tatrzańskiej jesieni. I – o ile akurat nie topnieje pierwszy/drugi  śnieg – rosnąca cisza; potoki, strumienie niosą w korytach coraz mniej wody, wodospady też spokojniejsze, niektóre źródełka przy szlakach zanikają. Chyba, że akurat halny. Wtedy ciszy nie ma. No i pogoda, która czasem może nas wręcz rozpieszczać, a za parę dni lub… godzin  zmienić się diametralnie. Częste niskie chmury (także morza chmur – niezapomniane, gdy już jesteśmy nad nim), mgły – malownicze i działające na wyobraźnię, ale i mogące nas zaskoczyć w nieodpowiednim momencie…

Hamujące na grani chmury. Widok z Koziego Wierchu w stronę Świnicy.

Samo chodzenie po Tatrach Wysokich może być utrudnione. W cienistych miejscach, na graniach, czy w żlebach, coraz łatwiej o oblodzenie, często to, którego nie widać, a lekceważyć nie można. „Polewa” lodowa, cieniutka warstwa jakby szkliwa, tworząca się na wilgotnych skałach przy przymrozku, w wielu miejscach oznacza koniec wycieczki. Pierwszy raz w tak doskonale podstępnej formie zobaczyłam ją kiedyś na początku września na szlaku na Rysy. Wtedy lepiej popatrzeć z dołu.

Ale jest i druga strona. Nawet po pierwszych opadach liczne południowe zbocza oczyszczają się ze śniegu zupełnie. Więc choć np. w połowie września góry mogą być przykryte całkiem pokaźną warstewką białego puchu, to po jakimś słonecznym czasie wejście na Świnicę niczym nie będzie się różnić od letniej wycieczki (chodzi mi oczywiście o odcinek graniowy, który w przypadku Świnicy w większości ma wystawę południową, dzięki czemu śnieg topnieje szybciej. Nie należy natomiast mylić wycieczki na Świnicę z wyjściem na Świnicką Przełęcz od Hali Gąsienicowej – tam wszelkie śniegi i oblodzenia utrzymują się bardzo długo). Po słowackiej stronie Tatr przez sporą część jesieni można „suchą nogą” (szlaki, o których mowa, mają w całości wystawę południową) zdobyć dość pokaźne „pagórki”, takie jak Przednie Solisko (2093 m n.p.m.) czy Sławkowski Szczyt (2452 m n.p.m.; banalny technicznie, ale długi i męczący szlak na górę z bajeczną panoramą).

Przednie Solisko.

Po lewej potężne cielsko Sławkowskiego, po prawej masyw Łomnicy i Kieżmarskiego.

Podobnie będzie po „naszej” stronie np.  ze Szpiglasowym od Morskiego Oka, czy z Kozim Wierchem albo Zawratem od Pięciu Stawów. Ale tu czasami może czyhać niespodziewanka, bo po dojściu na przełęcz może się okazać, że jej druga strona jest cała w śniegu, który – w przypadku Zawratu – może zniknąć dopiero następnego lata… Podobnie może być też na wielu szlakach po słowackiej stronie, gdzie długie, nagrzane słońcem doliny wyprowadzają nas na wysokie, ciasne, zacienione przełęcze.  Bywa różnie, ale zdarza się i tak, że lepiej pokornie zawrócić, niż pojechać na płacie śniegu czy lodu (podobnie jest późną, tatrzańską wiosną, czy wczesnym latem). Warto w każdym razie mieć głowę na karku i  niekoniecznie słuchać chojraków, którzy szli w przeciwnym kierunku (a łatwiej wejść niż zejść po śliskim!) i dumni z siebie namawiają, że to „tylko” 10 metrów. Czasami i 2 metry może być za dużo…

Na grani.

Wracając jeszcze do południowej, słowackiej części gór, warto dodać, że zasadniczo jesień pod kątem „suchej skały” jest tam łaskawsza. Spotkamy tam też więcej barw jesieni, bo liczniejsze niż u nas są gatunki liściaste. Choćby łącznikowy szlak zwany tatrzańską magistralą staje się sam w sobie bardziej malowniczy właśnie o tej porze roku. No i oczywiście jest nieporównywalnie bardziej pusty. Warto też pamiętać o niezwykle urokliwych Tatrach Bielskich, przez które prowadzą zasadniczo dwa szlaki, ale przejście wzdłuż grzbietu tego pasma łączy w sobie idealnie czerwień traw charakterystyczną dla Tatr Zachodnich, kolory drzew oraz biel wapiennych skał. A jakby tego było mało – bliskość i panoramy Tatr Wysokich robią odpowiednie wrażenie. No i jedno ze świetnych schronisk po drodze (lub niemal po drodze) – Chata Plesnivec lub schronisko nad Zielonym Stawem.

Widok na Tatry Bielskie z Rusinowej Polany.

Na szlaku ku Dolinie Pięciu Stawów Spiskich.

Nie obędzie się jednak bez „ale”. Według oficjalnych przepisów o ochronie przyrody po słowackiej stronie Tatr powyżej schronisk można poruszać się legalnie jedynie do końca października. Bez komentarza. I drugie „ale” – dużo ważniejsze i nie mające względu na granice państwowe. Mało jest chyba w Polsce rejonów górskich, gdzie brak świadomości krótkiego jesiennego dnia oraz szybko zapadającego zmroku może kosztować nas – jeśli nie od razu zdrowie lub życie – to na pewno sporo strachu. Działającą latarkę, najlepiej czołówkę  należy mieć przy sobie zawsze, wychodząc w góry, a w Tatrach jesienią – to już koniecznie. Aha, jeśli ktoś latem nie nosi w plecaku rękawiczek i czapki, to teraz nie ma już za bardzo wyjścia; też nie należy o tych „szczegółach” zapominać. A i termos z gorącą herbatą choć to jeszcze nie zima – bezcenny:)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s