„Letnicy i turyści mają dużą sposobność, a zarazem i obowiązek zapobiegania także i demoralizowaniu ludności góralskiej, towarzyszącej stale ich napływowi, a objawiającemu się głównie w niepohamowanej chęci wyzysku oraz żebractwie. Strzec się zwłaszcza należy nadpłacania za towar lub usługi, bo to najwięcej ogłupia ludzi i zachęca do żebractwa. To też i przy najmowaniu podwód [wozu z końmi], przewodników lub tragarzy umawiać się należy najdokładniej co do ceny i usług i baczyć, by warunku umowy obopólnie były poprawnie dotrzymane. Słowem: każdy letnik i turysta winien przywozić ze sobą poczucie obowiązku zapobiegania moralnym szkodom wynikającym z masowego przypływu ludzi miejskich w góry!” (H. Gąsiorowski, Przewodnik po Beskidach Wschodnich. Tom pierwszy. Część I. Bieszczady, Lwów-Warszawa 1935, s. 15).
To, czego obawiał się autor klasycznego przewodnika nie stało się ani w Bieszczadach, ani w Czarnohorze czy Gorganach, bo nie zdążyło. Związek Sowiecki skutecznie zapobiegł rozwojowi turystycznemu tych regionów na długie, długie lata. Powyższy fragment doskonale jednak pasuje do Podhala, które w owym czasie było już bardzo dobrze rozwinięte pod względem turystycznym, przetrwało całkiem nieźle trudne czasy PRL-u, a w końcu „wybuchło” ponownie całym swym potencjałem po roku 1989. Uwolniony rynek szybko przybrał twarz „wilczego kapitalizmu” i gdzie jak gdzie, ale na Podhalu chyba od ponad dwudziestu lat nie zdążył się jeszcze ucywilizować…
Zatoczka pod FIS-em w pełni sezonu.
Najpocieszniejszym zakątkiem tej części Zakopanego jest zdecydowanie wspomniany już bar FIS, który nie tyle po przekroczeniu progu, ale już samymi witrynami daje nam (jeśli ktoś lubi) uroczy powiew minionej epoki.
Mimo remontu, który się przez bar przetoczył jakiś czas temu, zarówno wystrój, jak i przede wszystkim klimat nie za bardzo się zmienił. Ceny natomiast są zakopiańskie, więc za duże piwo trzeba zapłacić więcej niż na niejednym starym mieście (6,5 zł). No, ale nie ma co narzekać, wszak poczuć to – bezcenne 😉 Gdyby ktoś szukał miejsc podobnych, to zachęcamy do odwiedzenia nie mniej słynnego Baru pod Smrekami (przy rondzie kuźnickim) oraz… baru w Domu Turysty PTTK.
Teraz będzie trochę o busach, ich cenach i o tym, jak nie dawać z siebie „zdzierać” więcej niż nieuniknione. Informacje są świeżuśkie, więc będzie konkretnie, nie ogólnikami. Za (niewydany, rzecz jasna) bilet spod FIS-u do wylotu Małej Łąki trzeba było zapłacić 4 zł od osoby (cennik zakopiańskiego Zrzeszenia Transportu Prywatnego – ZTP obowiązuje od 1 kwietnia b.r.). Kiedy następnego dnia schodziliśmy rano do Kir, postanowiliśmy po raz kolejny nie jechać z tymi, którzy obiecują odjazd „za chwilę”, po czym – zwłaszcza o nietypowych porach – czekają za długo na i tak nie zawsze wystarczającą dla nich ilość klientów („Bo się nie opłaca”). Zamiast tego mieliśmy iść prosto na przystanek i „łapać” coś jadącego od strony Chochołowskiej. Co się okazało: u wylotu doliny, o dziwo, nie stał jakikolwiek bus. Ba! Przecież rano ruch jest w druga stronę, więc po kiego grzyba stać tam nawet chwilę. Niezłe, naprawdę. Tak czy owak na przystanek szybko nadjechał bus regularnej linii, wypełniony lokalnymi starszymi paniami. Wysiedliśmy przy Pęksowym Brzyzku. Za podróż dłuższą kilometrażowo niż dnia poprzedniego zapłaciliśmy u miłego pana kierowcy po 3 zł od osoby (nie sądzimy, by się pomylił czy potraktował nas wyjątkowo. Tymczasem korzystając z ZTP zapłacić trzeba by 5 zł). Zawsze mi się wydawało (obserwując miejscowe obyczaje), że – przynajmniej niektórzy – miejscowi jeżdżący sporadycznie busami spod FIS-u też płacą mniej niż turyści. Jakże mogłoby być inaczej, skoro ceny w liniach regularnych obsługujących ruch lokalny (np. kierunki: Witów, Chochołów, Czarny Dunajec, Dzianisz), mają inne (proporcjonalnie niższe) ceny niż typowe „ceprobusy” (hmm, całkiem ciekawy neologizm ;). Zachęceni tym odkryciem, pierwszy raz od dawna (wszak zasadniczo, o ile czas nam pozwala, unikamy korzystania z lokalnych usług transportowych) przestudiowaliśmy rozkłady jazdy na stanowiskach przed dworcem PKS oraz na potężnym parkingu wzdłuż budynków dworcowych PKP. Warto więc pamiętać, że kierując się m.in. na Kiry i dalej do wylotu Chochołowskiej, możemy korzystać z innych usług niż te „reklamowane” przez megafon przy FIS-ie. Pewnie nie raz wyjdziemy na tym lepiej czasowo (możemy sugerować się wywieszonym rozkładem jazdy) i finansowo. A przynajmniej może unikniemy kierowcy traktującego „ceprów” jak zwożenie towaru na akord.
Klasa dla vipów jak się patrzy!
Trasa(-żyła złota) na Palenicę Białczańską jest zmonopolizowana przez ZTP.
Swoją drogą zawsze tak samo fascynowało mnie, że gdy mijam czekające u wylotu Kościeliskiej busy i idę na przystanek, busiarze krzyczą za mną, że „Tam się nic nie zatrzyma”. Było tak jeszcze za ery kursujących tamtędy PKS-ów (sic!). Dlaczego naganiający wprowadzają w błąd, wydaje się bardziej niż oczywiste. Jakkolwiek kiedyś zauważyłam też, że z ceprobusami jeżdżącymi do Chochołowskiej mają oni najpewniej swój wewnętrzny (i też oczywisty, gdy już wczujemy się w to, jak działa „wolny” rynek w rejonie Zakopanego) układ o tym, że tamci nie zatrzymują się właśnie w Kirach. Kiedyś kierowca takiego busa wracającego z Chochołowskiej popędzał nas bardzo przy wsiadaniu i coś bąknął o tym, żeby „tamci nie zauważyli”. Na szczęście są prywatne linie regularne, którym (chyba. Oby!) nikt nie może zabronić zatrzymywania się za przystankach. Jakkolwiek coraz częściej okazuje się, że logika Zakopanego jest inna niż logika większości z nas. I tak warto tu wspomnieć o, póki co, zamkniętej sprawie busiarzy, którzy niedawno zawarli układ (jej, ależ to słowo pasuje przy pisaniu o Zakopanem!) z właścicielem jednej z karczm przy wejściu do Doliny Kościeliskiej.
Koło karczmy w Dolinie Kościeliskiej.
Wjeżdżali oni nielegalnie na teren TPN-u, przejeżdżali przez rzekę ludzi ciągnących w obie strony, no i naganiali klientów kilkadziesiąt metrów wcześniej niż busiarze spod wylotu. Policja powiedziała, że to sprawa Parku, Parku się nikt nie przestraszył, dopiero Inspekcja Transportu Drogowego oraz… nowy cadillac właściciela karczmy rozwiązały sytuację. Tylko, czy do końca?.. Dla zaciekawionych:
http://www.tygodnikpodhalanski.pl/www/index.php?mod=news&strona=1&kat=&id=&typ=&id=13364
Ajajaj. No i znów zrobił się wpis niemal w całości o busach… Eh, ale prawda, że temat jest wdzięczny? 😉 Nic to, ciąg dalszy opowieści nastąpi.