Mimo że raz zimno, raz gorąco – wiosna nastała. A oto kilka kolejnych dowodów. Na początek może dość banalnie, ale przecież po każdej zimie, nawet takie „banały” potrafią cieszyć…
(Jeśli ktoś wie, co to jest, proszę mnie oświecić…)
Podbiał pospolity, ale uroczy, nieprawdaż?
Zanokcice skalne, przynajmniej na Roztoczu, mają się już bardzo dobrze – zielono i soczyście.
No dobra, coś z górnej półki niech już będzie – wawrzynek wilczełyko. Ot, taki kwitnący kij 🙂
Wciąż można też spotkać przebiśniegi. Jakkolwiek – jak się okazuje – wcale nie jest to takie banalne. Nam udało się „namierzyć” trzy stanowiska na Roztoczu. Kiedyś też trafiliśmy na nie w połowie kwietnia w Beskidzie Wyspowym, pod samą Mogielicą.
No i nie ma się co łudzić, za tydzień na Roztoczu będzie już po przebiśniegach. Ich czas w tym roku się kończy.
Ale jak już rosną, to dają sobie radę! Skała, kawałek ziemi – wystarczyło.
Ale, ale – nie tylko przebiśniegi potrafią się wkleić na dziwnym podłożu. Widać przylaszczkę?
Sezon to teraz jest ewidentnie na przylaszczki właśnie…
Duuuuużo przylaszczek.
Mały kwiatek i duży buk.
Według naszych leśnych, roztoczańskich obserwacji tam, gdzie występują przebiśniegi, są i przylaszczki… Ale prawda jest też taka, że tam gdzie są przylaszczki, nie zawsze są przebiśniegi. Nawet zazwyczaj tak jest. Ktoś nadąża?
Wniosek jest w każdym razie jeden: duuużo łatwiej spotkać przylaszczki, nawet dużo przylaszczek, niż przebiśniegi (wtedy przylaszczki występują jako bonus).
A wszystko i tak skończy się morzem zieleni i bieli zawilców.
P.S. Co do tegorocznego „polowania” na krokusy, to na razie prognozy pogody na weekend chcą nam chyba skutecznie wybić wyjazd z głowy. Więc wszystkich głodnych krokusowych inspiracji – póki co – odsyłam do zeszłorocznych wpisów i galerii. I wciąż mam nadzieję, że może jeszcze się uda. Jak nie teraz, to może po świętach. Póki co na Polanie Chochołowskiej 40 cm śniegu, zaś na Turbaczu ponad pół metra – więc tam jeszcze żadnych kwiatków nie ma.