Przysiółki w górach, czyli o tym, co małe i piękne (cz. 4)

Będąc niedawno w Beskidzie Wyspowym, trafiliśmy w miejsce, które absolutnie podbiło nasze serca. Zwie się ono Surówki albo Krzysie (ta druga nazwa zdaje się być wyjątkowo sympatyczna). Jest to spora polana na grzbiecie między Luboniem Małym a Luboniem Wielkim. Ze szczytu tego drugiego idzie się tu około 40 minut, połowę dłużej zajmie wędrówka od zakopianki.

Na polanie znajdują się cztery domostwa. Z lewej widok ogranicza Luboń Wielki z charakterystycznymi kształtami wieży-nadajnika oraz schroniska na szczycie, na horyzoncie ciągnie się pasmo Gorców…

… z drugiego skraja widok otwiera się nieśmiało m.in. w kierunku Wielkiego Chocza oraz Małej Fatry…

…zaś to, co stanowi esencję…

… bez przesady – może zaprzeć dech w piersiach. Trudno bowiem opisać, co czuliśmy, gdy naszym oczom ukazał się cały, potężny łańcuch Tatr. Do tego nieprzesłonięty – jak to nazbyt często bywa – rosnącymi zbyt szybko świerkami.

Na Krzysiach nie ma kapliczki, jest natomiast czternaście płaskorzeźbionych w drewnie stacji Drogi Krzyżowej…

… prowadzą nas one ku metalowemu krzyżowi…

Miejsce to ma wyjątkowy urok…

Mimo izolacji i braku stałego źródła prądu wciąż mieszka tam kilka osób. My spotkaliśmy czworonogich mieszkańców, którzy rzecz jasna swoją obecnością potwierdzili, że życie toczy się tu właściwym sobie, zwykłym trybem…

Trudno uwierzyć, że ową późnopopołudniową, jesienną błogość zakłóciła nam grupka „chłopaków”, którzy swoim potężnym samochodem zaparkowali u szczytu polany i nie wyłączając radia, zaczęli tuż obok auta rozpalać piątkowe ognisko. Rzecz jasna konwersowali przy tym tyleż emocjonalnie, co prymitywnie (czyt. niecenzuralnie). Niestety, powiedzieć, że problem pojazdów silnikowych (od motocykli, przez quady, na samochodach z napędem na cztery koła skończywszy) jest w Beskidzie Wyspowym duży… to zdecydowanie za mało. Problem ten nie omija szczytów takich jak choćby Luboń czy Ćwilin (i mam tu na myśli również duże samochody!). Dla nas niezrozumiałe, dziwne i zwyczajnie… smutne.

Pozostaje nam mieć nadzieję, że śnieżną zimą „chłopaki” ani na Krzysie ani na Luboń nie wjadą (może jeszcze nie mają skuterów). Może więc wtedy uda nam się usłyszeć tam ciszę jeszcze doskonalszą. Kto wie – może z widokiem na morze chmur…

P.S. Póki co, kończymy nasze wędrówki po przysiółkach. Mamy jednak nadzieję, że wiele podobnego piękna wciąż jeszcze przed nami.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s