Gdyby ktoś pytał, to owszem, zarówno na najsłynniejszych tatrzańskich stanowiskach (Polana Chochołowska, Kalatówki), jak i licznych podtatrzańskich łąkach, krokusy są właśnie w pełni kwitnienia.
Kto raz widział ten spektakl, wie, że słowo „obłędnie” jest w tym kontekście jak najbardziej na miejscu…
Jakkolwiek, w weekendy lepiej szukać krokusowych inspiracji poza popularnymi szlakami – tłum ciągnący w szczycie tego bardzo specyficznego i dość krótkiego sezonu przez dno Doliny Chochołowskiej można porównać jedynie do tego, co zbyt często ma miejsce na asfalcie w kierunku Morskiego Oka. Może więc i lepiej, że w czasie majówki krokusów będzie już z całą pewnością mniej – żal patrzeć jak są rozdeptywane czy też… rozjeżdżane samochodami. Ale o tym kiedy indziej.
Nas tym razem najbardziej radowały nieznane nam dotąd widoki na Tatry Wysokie…
… czy też Bielskie…

… ale nie tylko. Na nieco dłuższą opowieść o bajecznie widokowym szlaku oraz o nieco innym – lepszym i piękniejszym – Podhalu, zaprosimy (mam nadzieję) już niedługo.