Podróż, bycie w ruchu, przemieszczanie się – często czuję, że jest w pewnym sensie ważniejsze niż samo osiągnięcie celu. Bo właśnie droga już nim jest.
W Czechach podróżowanie ma swój koloryt. Dzięki gęstej sieci linii kolejowych i połączeń autobusowych śmiało możemy wyszukiwać najbardziej – zdawałoby się – absurdalne kombinacje i w ciągu kilku godzin zmieniać regiony, pasma górskie, klimat… Na przesiadkę jest kilka minut? O ile dotyczy to pociągów, zazwyczaj nie ma obaw – zdążymy na 99%. Przesiadka trwa za długo, by zignorować czas oczekiwania, a za krótko, by zwiedzić okolicę? To też nie jest problem. Wtedy najrozsądniejszym, co możemy zrobić, jest namierzenie dworcowej knajpki (to nie powinno być trudne) i spożycie tego, na co akurat mamy ochotę – posiłku, piwa lub jednego i drugiego. Po paru chwilach poczujemy się w pełni częścią wspólnoty czekającej zapewne na ten sam pociąg co my, ewentualnie przyjrzymy się stałym bywalcom lokalu. Zarówno jedna, jak i druga opcja jest bezcenna.
Dwa w jednym – poczekalnia na świeżym powietrzu oraz ogródek piwny lokalu na dworcu w Tanvaldzie. Jest wszystko, co potrzeba, a wjeżdżającego na peron pociągu z całą pewnością nikt nie przegapi.Jeśli pozornie knajpka wygląda jak lokalna mordownia, nie dajcie się zwieść. Tutaj naprawdę jest inaczej. Jest poza sezonem, a stacja kolejowa nie ma nawet okienka biletowego? Spokojnie, mimo tego, że jest rano, „bufet” czy inne „bistro” raczej już funkcjonuje… A to może być zbawieniem zarówno w mroźne czy deszczowe dni, jak i wtedy, gdy żar leje się z nieba.
Stacja w Harrachovie.Wam i sobie życzymy udanych wojaży, koleją i nie tylko; w Czechach, Polsce, wszędzie. I szczęśliwych powrotów. Do zobaczenia.