To już ostatnia (póki co) inspiracja z rejonu Łabskich Piaskowców. Naszą kilkudniową wędrówkę zakończyliśmy dość efektownie, bo na najwyższej górze całego regionu, czyli na Děčínským Sněžníku, gdzie dotarliśmy piechotą z Tiskich Skał.
Widok na Děčínský Sněžník od zachodu, tj. od strony czerwonego szlaku z Ostrova.
Absolutna większość osób wyrusza na najwyższą górę w okolicy z miejscowości Sněžník.
Szlak prowadzi najpierw asfaltową drogą, następnie odbija w miły lasek, po czym bardzo sprawnie wyprowadza na wierzchowinę.
Oto prawdziwa góra stołowa – płaska jak… stół właśnie.
A na płaskiej górze postawiono piękną, kamienną wieżę, dzięki której można cieszyć się dookolnym widokiem.
Miś uwielbia takie stare wieże – ta pochodzi z 1863 roku.
Wieża udostępniana jest w różnych godzinach, w zależności od miesiąca. Gdyby ktoś nie trafił, niech koniecznie uda się na widokowe skały oznaczone na każdej mapie…
Jest tutaj specyficzna samoobsługa – za wstęp płaci się w niewielkim bufecie przyklejonym do wieży, pobiera się klucz, a następnie samemu się wieżę otwiera i zamyka. Pani z bufetu bardzo prosi, by po wejściu do wieży drzwi zamknąć na klucz, zaś na drzwiach wisi ostrzeżenie dla wszystkich, którzy chcieliby wejść na gapę, że wejście bez własnego klucza grozi… zamknięciem w wieży. Niezłe, co?
Po wyjściu na górę, z wieży możemy podziwiać baardzo ciekawe widoki, bo na przykład…
…można dostrzec wieże słynnych drezdeńskich kościołów…
…przyjrzeć się całkiem dokładnie pięknym formom gór w Saskiej Szwajcarii…
Najwyższe – i do tego stołowe – szczyty saskiej części Łabskich Piaskowców, czyli Kleine Zschirnstein i Großen Zschirnstein w końcu z drugiej strony! Na zdjęciu niemal łączą się w jedną dużą, płaską górę.
Można patrzeć na chowający się w dolinach Děčín oraz charakterystyczne kształty gór, które są w pobliżu…
No i rewelacja – nie tylko zobaczymy tutaj Ještěd, ale także Karkonosze ze Śnieżką!
[Idealny kształt Klíča w Górach Łużyckich staje się coraz bardziej moją obsesją…].
Można poprzyglądać się rejonowi Czeskiej Szwajcarii z zupełnie innej perspektywy…
Růžovský vrch
Sokoli hnizdo i Pravčická brána trochę inaczej.
Oczywiście to jedynie część widnokręgu, który można podziwiać z wieży na Śnieżniku. Prócz tego spojrzeć można też w dół…
…na pobliską restaurację (można tu również nocować)…
…lub bufet, który zdecydowanie wart jest polecenia, bo jest dokładnie taki jaki powinien być – po prostu… czeski 🙂
Mały turysta pod wieżą.
Mały bufet pod wieżą.
Trzeba przyznać, że lepiej byśmy tego nie wymyślili – wejście na Děčínský Sněžník było jakby idealnym podsumowaniem naszej tygodniowej wędrówki przez saskie i czeskie piaskowce. Jego widok towarzyszył nam bowiem niemal przez cały ten czas, zmieniały się tylko perspektywy i odległości – widzieliśmy go m.in. z Schrammsteinaussicht (na horyzoncie), okolic Ostrau czy z Pravčickej brány. Nabraliśmy również apetytu, by wrócić tu np. jesienią, w porze kiedy spektakle chmur i widoczność bywają najbardziej efektowne.
Na szczęście to wciąż jeszcze nie był koniec dnia – łatwym szlakiem przeszliśmy do Ostrova w rejonie bardzo popularnym przede wszystkim wśród wspinaczy zwanym Ostrovské skály. Dotarliśmy na pełen kemping, gdzie panowała dobra atmosfera…
A końcówkę dnia spędziliśmy obserwując z dołu pasjonatów slackline.
Momentami naprawdę było na co popatrzeć…
O samym kempingu Pod Císařem już żeśmy pisali (tutaj), dodamy więc jedynie kilka zdjęć:
Kempingowa gospoda, w której bywa baardzo tłoczno…
W środku gospody niepodzielnie panuje Franz Josef…
…a w jej okolicach – wielki, ale niezwykle łagodny pies.
I choć weekend jest tutaj naprawdę tłoczny, to najchętniej nigdzie byśmy się stąd nie ruszali…