To miejsce jest niezwykłe. Potężna przestrzeń, która uczy pokory zarówno w dni mroźne, jak i skwarne. Klimat jest tu bowiem równie nieprzyjazny jak odległości.
Obecnie na rozległej Hali Izerskiej, bo o tym miejscu piszemy, znajduje się jedno domostwo, a dokładniej – schronisko Chatka Górzystów, zajmujące budynek po dawnej nowej szkole. Dzisiaj trudno uwierzyć, że przed II wojną światową nie tylko było tu ponad 40 domów, ale również schroniska turystyczne, domek myśliwski Schaffgotschów, gospody i inne budynki używane przez mieszkańców.
Po wojnie mieszkańcy zostali wysiedleni, a z czasem budynki przestały istnieć. Nie wiadomo dokładnie, jak i kiedy Gross Iser była niszczona. Dzisiaj natomiast można oglądać większe lub mniejsze pozostałości budynków, a także inne, jeszcze bardziej subtelne ślady po dawnych mieszkańcach. Ale po kolei.
Czasami miejsca po domostwach wskazują resztki kamieni i cegieł…
… oraz nienaturalne wybrzuszenia terenu. Nie każdy rozpozna tego typu ślady.
Bardziej oczywiste będą części posadzek…
…czy podmurówek…
…ewentualne inne – nieraz nienaturalnie przekształcone – fragmenty…
Niektóre z miejsc na Hali Izerskiej oznaczone są tak, jak bardzo subtelne pozostałości po starej szkole…
W tle Chatka Górzystów, czyli dawna Nowa Szkoła.
…lub o wiele bardziej imponujące fragmenty domu nr 209…
Czasami w terenie dostrzec można zarys dawnej drogi, od dziesiątków lat już nieużywanej…
Kiedy indziej, zbaczając nieco ze współczesnej drogi, można obejrzeć całkiem spore pozostałości po budynkach…
Eksplorując halę, warto mieć się na baczności i pamiętać, że w tego typu miejscach łatwo o niespodzianki takie jak różnego pochodzenia otwory w ziemi czy zapadnięte piwniczki. Zwłaszcza w zimie mogą być one wyjątkowo niebezpieczne.
Czasami kryją się gdzieś wśród młodego lasu…
…kiedy indziej – są tuż przy asfaltowej drodze…
Jednak ukształtowanie terenu…
…czy resztki użytego przed dziesiątkami lat budulca…
…ewentualnie dachówki…
… czy też pieca kaflowego…
…to niejedyne pamiątki po dawnych mieszkańcach tego terenu. Mieliśmy szczęście, kiedy w długi, majowy dzień dość szczegółowo eksplorowaliśmy dawną Wielką Izerę, okazało się, że jakiś czas przed nami był tam ktoś z wykrywaczem metalu. Czy znalazł to, czego szukał lub to, co przynajmniej wydawało mu się interesujące, możemy jedynie zgadywać. Dowiedzieliśmy się natomiast, co tego kogoś nie zainteresowało. Wśród licznych fragmentów budynków najpierw rzucały nam się w oczy elementy dawnych sprzętów wykonanych z metalu. Niewielkie drzwiczki, być może od pieca…
…zawias (?)…
…czy widły
Fragmenty zwykłej codzienności… Zrządzeniem losu zauważyliśmy również (co nie znaczy „odnaleźliśmy”) o wiele bardziej nieoczywiste pamiątki po niegdysiejszych mieszkańcach Gross Iser, takie jak ceramika…
…szkło…
…butelki…
…kawałki rzeczy zdawałoby się delikatnych…
…czasami całkiem finezyjnych…
…nieraz wręcz bardzo kruchych…
Koniec końców wszystko przemija, liczy się tylko życie…
P.S. Jeśli komuś marzy się izerska wiosna, zapraszamy TUTAJ.