Nasza ulubiona pora roku nie rozpieszcza nas tym razem (póki co), nie ma co się czarować. Jakże jednak nazwać, jeśli nie cudem, wstrzelenie się w kilkugodzinne okno pogodowe podczas krótkiej, ale bardzo lubianej wycieczki. Bo jeśli czasu lub sił brakuje, a chce się choć chwilę pobyć gdzieś „wyżej”, z widokiem na Pieniny, Tatry i coś jeszcze, zawsze można udać się ze Szczawnicy do Bereśnika…
I choć światło mogło być lepsze, a przejrzystość powietrza doskonalsza, nie miało to większego znaczenia. Droga przyciągała i czarowała…
… podobnie jak sielskie klimaty…
Na tym szlaku tak naprawdę wystarczy chwila, by znaleźć się w nieco innym świecie i zostawić cywilizację na dole…
Widok w kierunku Lubania…
Po drodze można (zawsze!) dotknąć aktualnej pory roku, mijając urokliwy warzywnik i kwietnik. Tym razem już po pierwszym opadzie śniegu i przymrozkach…
…by w końcu dotrzeć do bezpiecznej przystani, czyli Bacówki pod Bereśnikiem…
I jak się Wam widzi TAKA jesień?
P.S. O tym, jak bywa tutaj latem pisaliśmy niegdyś: KLIK.