Można już chyba sobie pozwolić na podsumowanie tegorocznej jesieni w naszych górach, wszak… zima nadchodzi. Wygląda na to, że – jak rzadko kiedy – pierwszy solidny jesienny opad w Tatrach nie chciał zniknąć i już żaden halny skał w najbliższych miesiącach nie oczyści, zamiast tego mamy więcej i więcej śniegu, a kolory jesieni zniknęły jeszcze szybciej niż zazwyczaj. W Beskidach, przynajmniej zachodnich, jesień nie miała zbyt dobrej opinii, mocno utrudnione były poszukiwania barw i złota, zamiast tego wielu znalazło burość, błoto i marną widoczność.
My najwięcej żółci i czerwieni oglądaliśmy już w drugiej połowie września na Pogórzu Przemyskim i nie mogliśmy się oprzeć wrażeniu, że wszystko to było jakby o miesiąc za wcześnie. Gdy zaś w pewien listopadowy dzień, który bardziej przypominał pogodną zimę niż jesień, trafiliśmy do jednej z bacówek w Worku Raczańskim, usłyszeliśmy, że naszym udziałem stał się najpiękniejszy dzień tegorocznej jesieni („A ten październik?! Dajcie spokój, dobrze, że się już skończył!..”). Poniżej możecie zobaczyć, jak ów dzień się rozpoczął. A było to na najwyższym szczycie wspomnianego właśnie Worka, czyli na Wielkiej Raczy (1236 m n.p.m.)…
Na horyzoncie wybitne sylwetki małofatrzańskich: Wielkiego Rozsutca (1610 m n.m.p.) oraz Stoha (1607 m n.p.m.).
Cień niewielkiej, ale wystarczającej „wieży” widokowej na szczycie.
Piramida Wielkiego Chocza (1608 m n.p.m.)…
…piła Wielkiego Rozsutca oraz gładka kopuła Stoha…
…grzbiet Małej Fatry z rozmywającą się z prawej strony sylwetką Wielkiego Krywania (1709 m n.p.m.)…
…łańcuch Tatr, który to się wyostrzał, to znikał w wale chmur na horyzoncie…
Ot, jest i przysiółek Przegibek strzeżony z prawej strony przez piramidę Bani
oraz Hala Rycerzowa zawieszona pomiędzy dwiema potężnymi górami o tej samej nazwie…
A dlaczegóż by nie skorzystać z okazji i nie wypatrzeć Hali Krawcula (na drugim planie)?..
Jest i Magurka Orawska (1107 m n.p.m.).
… i zbliżenie na część panoramy Tatr Wysokich…