Kilka lat temu mieliśmy okazję spędzić ostatnią noc kwietnia na otoczonym kwitnącymi drzewami owocowymi kempingu w Božanovie. Podobnie jak sama miejscowość jest on położony u podnóży bajecznie się stąd prezentujących Broumovských stěn. Jeśli dodamy do tego jeszcze żywo żółte hektary rzepaku oraz nieco senną atmosferę pogórskiej, czeskiej wsi – co więcej trzeba… Tamtego wieczoru Božanov zaprezentował nam się jednak zupełnie inaczej. Płacąc za nocleg u holenderskich właścicieli kempingu (nie oni jedni upodobali sobie czeskie Sudety i tutaj się przenieśli), dowiedzieliśmy się, że dziś jest impreza („tradycyjna”) i że warto pójść. Wiele więcej żeśmy się nie dowiedzieli, jakkolwiek to wystarczyło. Poza tym o tej porze roku kempingowa restauracja jeszcze nie działała, więc głód (i pragnienie) przynaglały nas również, by udać się w rejon „Křižovatki”, gdzie znaleźć można również gospody.
Już w restauracji było inaczej. Gdy tego samego dnia na dworcu autobusowym widzieliśmy małe dziewczynki przebrane za czarownice, specjalnie żeśmy się nie zdziwili (możwe coś się działo w szkole?), jednak gdy w podobnych przebraniach ujrzeliśmy (cokolwiek dojrzałe) kobiety, zrozumieliśmy, że owa „impreza” ma miejsce nie tylko w Božanovie, ale zapewne chodzi o jakiś zwyczaj o szerszym zasięgu.
Posiliwszy się w czesko-holenderskim, a raczej holendersko-czeskim towarzystwie, razem ze wszystkimi klientami w odpowiednim (jak się zdawało) momencie wyszliśmy na zewnątrz. Tutaj zaczynano bowiem stawianie słupa majowego.
Nie będę się w tym miejscu wgłębiać w etnologiczne dywagacje, czy tego typu słup symbolizuje oś świata czy też jest symbolem wybitnie fallicznym. Wiadomo, że jest to pozostałość po pradawnych, animistycznych wierzeniach, która ewoluowała i pozostała obecnie związana ze świętowaniem wiosny lub wczesnego lata. Słupy i obyczaje z nimi związane można spotkać w różnych krajach i regionach Europy (także w niektórych rejonach naszego kraju).
Faktem jest, że im słup wyższy, tym lepiej, godniej, dumniej (niegdyś kawalerowie wybierali do ścięcia możliwie wysokie drzewko), tak więc i w Božanovie starano się, by był on naprawdę wysoki. Niestety, liczne próby (trochę to trwało) postawienia go, mimo zaangażowania wielu młodszych i starszych „kawalerów”, spełzły na niczym. Dopiero słup pomniejszony o parę metrów dał się w końcu postawić, bardziej chyba ku uldze niż wylewnej uciesze obserwatorów (choć oczywiście brawa były).
W tłumie gapiów nie brakowało „czarownic”, jako że drugą częścią imprezy było właśnie palenie czarownic. Ponoć ten obyczaj (który można chyba odnieść do naszego topienia marzanny) zasępuje zwłaszcza w dużych miastach zwyczaje związane ze słupem majowym (na drewnianym stosie – lub w mniejszym wydaniu w ognisku – płonie kukła czarownicy). Niestety, nasze zmęczenie tego wieczoru i perspektywa długiej wędrówki następnego dnia zmobilizowała nas do powrotu na kemping. Mamy jednak takie przeczucie, że kiedyś znów tam wrócimy. Więc dlaczego by nie w tym właśnie terminie?..