Nie mam jakiś specjalnych uczuć do tego monstrum. To nawet nie góra, to raczej masyw – potężny, rozłożysty… Swoim cielskiem – jakże skutecznie – oddzielający dwie wielkie i piękne doliny tatrzańskie: Białki i Jaworową.
Co ciekawe, jak czytam u Nyki, nazwa „Szyroka” pojawia się już w wieku XVI. I trudno się nie zgodzić, że szeroka to ona jest. Szeroka Jaworzyńska. Po słowacku po prostu Široká.
Dla mnie najpiękniej, najbardziej monumentalnie prezentuje się z Głodówki. Choć widok stamtąd ma wiele składowych, wszak to – być może – najpiękniejsza panorama Tatr Wysokich (i nie tylko) oglądana „z bliska”, to trudno zaprzeczyć, że ogrom Szerokiej Jaworzyńskiej może robić wrażenie.
Oświetlona zachodnim, jesiennym słońcem Szeroka Jaworzyńska nawet z porównaniu z Lodowym (potężna piramida, najwyższa na zdjęciu) jest wielka…
Jest wysoka, ale wcale nie należy do najwyższych tatrzańskich punktów – 2210 m n.p.m. Jednak ze swoimi rozmiarami, hektarami trawy kontrastującymi z surowością skał oraz imponującymi granitami w partiach szczytowych prezentuje się naprawdę… godnie. O każdej porze dnia i roku, o ile, rzecz jasna, chce być widziana.
Platforma widokowa (nieco poniżej zabudowań na Głodówce, przy szosie) już nie istnieje, a młode zarośla w ciągu 6 lat stały się potężną zasłoną.
Zbliżenie na Szeroką Jaworzyńską w towarzystwie masywu Gerlacha.
Fragment głodówkowej panoramy tonącej w zachodnim słońcu i rudościach jesieni.
Nieco podobny widok następnego dnia o poranku.
Niestety, jarzębiny poniżej schroniska ZHP już nie ma…
Jednym z najpiękniejszych spektakli (a było ich do tej pory sporo) danych nam do oglądania z Głodówki, była aura po późnopopołudniowej burzy, u progu lata…
I tym razem chciało się na Nią patrzeć…
…bez końca.
Całość przedstawienia trwała jakieś dwie godziny…
Aż zaczęło dominować światło końca dnia…
Nie mogę się już Jej doczekać…