Uwielbiamy być na Głodówce. Uwielbiamy zasypiać i budzić się na Głodówce. „Gdzie?!” – być może ktoś z Was zapyta. A jechaliście kiedyś w kierunku Łysej Polany (albo Palenicy Białczańskiej, jeśli kto woli) drogą nr 960 przez Bukowinę Tatrzańską? Tak? To być może kojarzycie widokową polanę z kilkoma domami i schroniskiem harcerskim, która wyłania się z lasu po kilku kilometrach za Bukowiną. Widok z tego miejsca mało kogo pozostawia obojętnym. Niektórzy twierdzą wręcz, że jest to jedna z najefektowniejszych panoram Tatr Wysokich.
Położona wysoko, bo na ponad 1000 m n.p.m., polana, na której znajduje się raptem kilka budynków, administracyjnie należy do – uroczych skądinąd – Brzegów. Patrząc na sielski dziś krajobraz, trudno uwierzyć, że jeszcze nie tak dawno temu pędził tędy ciężki ruch transgraniczny.
Znajduje się tu dosłownie kilka budynków: domy mieszkalne, zabudowania gospodarcze oraz te w górnej części polany, należące do – mającego tradycje jeszcze przedwojenne – schroniska prowadzonego przez ZHP.
Bywamy tu regularnie, o różnych porach roku. Widok sprzed schroniska – zdawałoby się – znamy na pamięć. A jednak za każdym razem, gdy tam wracamy, robimy wielkie „wow”.
Nie ma dwóch takich samych poranków, ani zachodów słońca. I tylko naprawdę szkaradna aura (czytaj: brak widoczności) jest nas w stanie zniechęcić na tyle, byśmy zrezygnowali ze spektaklu. A wieczorne, zimne piwo spożywane na tarasie po całym dniu na szlaku lub w podróży (to dobre miejsce na początek lub koniec wypadu do naszych braci Słowaków) – naprawdę bezcenne.
I tak naprawdę nie wiemy, dlaczego do tej pory nie pisaliśmy o tym miejscu więcej. Może z egoizmu? Bo poza sezonem wciąż można tu wypocząć od hałaśliwego tłumu. A i w sezonie jest jakby trochę inaczej. Łatwiej latem trafić tu na obóz harcerski niż bezmyślnych turystów-pijaków. To miłe. Zwłaszcza gdy ma się świadomość tego, jak obecnie wygląda turystyka tatrzańska.
Schronisko posiada pokoje z łazienkami, jak i typowo turystyczne – zbiorowe, z sanitariatami na korytarzach. Absolutna większość pokoi ma widok na Tatry. Wyposażenie jest skromne, więc ludzie szukający standardów (i cen) hotelowych powinni udawać się pod inny adres. Co ważne, można się tu rozbić namiotem. Kuchnia restauracyjna bywa smaczna lub tylko poprawna, ale najeść się można. A szarlotka ostatnimi czasy podawana jest cudnie:
Jest za to z kim porozmawiać (jeśli istnieje chęć i/lub potrzeba), bo osoby tu pracujące to zazwyczaj ludzie serdeczni. Podobnie jak wszelkie czworonogi kręcące się po okolicy 😉
To, czym jednak wygrywa to miejsce absolutnie, jest właśnie widok – jego rozległość, piękno, monumentalizm. Choć – z drugiej strony – góry są tutaj jakby na wyciągnięcie ręki… Zresztą, spróbujcie sami, jak to wygląda i co można tutaj zobaczyć…
Zielony, czerwcowy widok po burzy, zalany późnopopołudniowym światłem…
Morze chmur (widzieliśmy tylko raz – jak na ironię, nie jesienią, a w kwietniu).
Pierwsze promienie słońca na Rysach…
…późne światło na Szerokiej Jaworzyńskiej…
…Giewont i ostatnie promienie dnia…
…i bardzo późne popołudnie z głębokimi cieniami…
…ostatni wybuch światła przed nocą…
…i w końcu góry kładące się spać…
P.S. Przygotowując wpis, okazało się, że mamy setki zdjęć widoków z Głodówki, a tematy narzucają się same (Giewont z Głodówki na ten przykład czy monstrualna z tej perspektywy Szeroka Jaworzyńska), może więc za jakiś czas znowu Was tutaj zabierzemy.
P.S. 2 O schronisku było kiedyś krótko tutaj.