O granicznych kontrastach, czyli spacerem wzdłuż Dzikiej Orlicy (cz. 2)

Drugą (i ostatnią parą) połączonych ze sobą mostem miejscowości w Dolinie Dzikiej Orlicy są Bartošovice v Orlických horách i Niemojów.

Pierwsza z nich jest wcale nie najmniejszą wioską, w której można obejrzeć (nie tylko z zewnątrz) kościół, kilka przydrożnych, kamiennych figur, a jeszcze więcej ładnych, zadbanych domów. W kilku miejscach można zjeść i oczywiście przenocować. Szosą przemykają cykliści (to zdecydowanie optymalny i najczęściej praktykowany przez Czechów sposób zwiedzania Orlickich hor latem; w zimie oczywiście zamieniają rowery na biegówki) oraz pojedyncze samochody… Cicho, spokojnie, dość sielsko.

 Horská chalupa „U Nás” .

Kościół pw. św. Marii Magdaleny (1731-46). 

Wnętrze kościoła zza kraty. 

Jedna z przydrożnych figur. 

Boczna droga prowadzi nas w kierunku granicznego mostu i zaraz jesteśmy w Polsce, a dokładnie w Niemojowie – niegdyś bogatej wsi, dziś prawie wyludnionej miejscowości. Szukamy ruin dworu sołtysów (sama nazwa – jak dla mnie – brzmiała dość nietypowo). Okazuje się, że są one bardzo blisko, jakkolwiek zmęczony czy nieszukający ich wędrowiec mógłby je łatwo – zwłaszcza o tej porze roku – ominąć. Otóż, po przekroczeniu mostku należy skręcić w lewo, a za chwilę naszym oczom ukaże się dom, kamienne figury i kościółek na wzniesieniu. Po prawej stronie, wśród zarośli widać dość potężne pozostałości po XVII-wiecznym, murowanym dworze. Obok kościoła znajduje się budynek dawnej szkoły. Niestety w opłakanym stanie, podobnie jak większość otoczenia.

Kamienne figury, powyżej po prawej widoczny budynek dawnej szkoły. 

Ruiny dworu sołtysów.
Niegdyś szkoła. Żal…

Kościół pw. Nawiedzenia NMP (1713-16).

Przy kościele jest niewielki cmentarz grzebalny – jedna część jakby bardziej uporządkowana (tutaj też znajdują się godne uwagi, całopostaciowe płyty nagrobne sołtysów, a także oparte o mur pozostałości po przedwojennych nagrobkach), druga część wygląda, jakby na uporządkowanie czekała już jakiś czas… Na murze tablica (niestety tylko) po niemiecku, ale z przesłaniem, które nawet moja zanikająca znajomość tego języka jako tako przetworzyła: „Ku pamięci wszystkich zmarłych, którzy spoczywają na tym cmentarzu – Niemców i Polaków – i wszystkich poległych w wojnie. Modlimy się o pokój i pojednanie”.

Dawni sołtysi: kamienne twarze i bogate stroje.

Jako że nie mogliśmy sobie pozwolić na dłuższe eksplorowanie Niemojowa (a są tu jeszcze kamienne figury, kapliczka i stare domostwa), tyle wrażeń musiało nam wystarczyć. Jeszcze mały sklepik i parę cennych obserwacji socjologicznych… Następnym razem z premedytacją zrezygnujemy z najedzenia się do syta w Bartošovicach i rozpoczniemy pobyt w Niemojowie od posiedzenia w przygranicznym zajeździe, może wtedy nasze spojrzenie na okolice będzie zabarwione większą dozą optymizmu (wszak to tutaj jest – podobno – Europejska Kraina Optymizmu).

Kto znajdzie „niepasujący” element?;)

Tak czy owak, powrót do Czech nas nie zmartwił 🙂

 

Przeprawy od czeskiej strony rzeki strzeże – rzecz jasna – św. Jan Nepomucen. Niejedyny zresztą w najbliższej okolicy, w samych Bartošovicach naliczyliśmy trzy figury świętego.

Zwiedzanie miejscowości położonych w malowniczej Dolinie Dzikiej Orlicy to doskonała propozycja dla rowerzystów, turystów samochodowych (choć ci dociekliwi często będą musieli się zatrzymywać) czy… miłośników kajaków. Turysta pieszy musi się jednak liczyć ze sporymi odległościami, które nieraz przyjdzie mu pokonywać po asfalcie. A to już nie każdego bawi. My możemy mówić za siebie – lato było skwarne tego roku, mimo to daliśmy radę. Jakkolwiek nie bez znaczenia był fakt, że dzięki życzliwym ludziom tu i ówdzie udało się podjechać stopem (póki co u nas w tej konkurencji Czechy zdecydowanie wygrywają ze Słowacją). Komunikacja autobusowa po czeskiej stronie jak najbardziej istnieje, jak się swoje odczeka, można skorzystać.

Przystanek we wsi Čihák. Położone w niej schronisko o tej samej nazwie znów działa (na mapach, z których korzystaliśmy było zaznaczone jako remontowane).

To co urzekło nas, prócz piękna samej doliny oraz nagromadzenia zabytków i pamiątek przeszłości, to przede wszystkim spokój. W sezonie, przy pięknej pogodzie, tak naprawdę ani razu nie odczuliśmy letniego tłoku w rozumieniu polskim. Owszem, w Kašparovej chacie (sprzed której rozpościera się bajeczna panorama m.in. na Masyw Śnieżnika i Jeseniki), gdzie spaliśmy z soboty na niedzielę, było dość głośno nawet w nocy, a okolice rezerwatu Zemská brána pełne były ludzi szukających ochłody w pobliżu Dzikiej Orlicy, która w tym miejscu zmienia się w prawdziwie górską rzekę. Tak naprawdę były to jednak wyjątki. I nie chodzi o to, że tam nie ma ruchu turystycznego. Po czeskiej stronie jak najbardziej ma się on dobrze, ale nie jest męczący. Spotykać będziemy głównie rowerzystów, także całe rodziny z dziećmi. Po stronie polskiej?.. Można powiedzieć, że słowo „spokój” nabiera nieco innego charakteru i obok sielskości krajobrazu, potrafi oznaczać po prostu pustkę, (niemal) wyludnione miejscowości, nieraz też ponurość (choć ktoś może powiedzieć „romantyczność”) objawiającą się np. w postaci starych, dziś rozpadających się, a niegdyś pięknych budynków… Tu i ówdzie coś się dzieje, coś się zmienia, ale póki co – jest jak jest. Ruch turystyczny kumuluje się głównie (zwłaszcza w weekendy) w… schroniskach („Pod Muflonem” oraz w „Jagodnej”). Oznaczenie szlaków po naszej stronie nieraz pozostawia wiele do życzenia (zmorą potrafią być rozgałęziające się leśne drogi, gdzie trwa(ła) wycinka drzew) lub gęsto zarośnięte ścieżki. Do wielu też miejsc szlaki po prostu nie prowadzą, konstruując przebieg wycieczki, trzeba się więc zastanowić, CO chcemy zobaczyć, a nie JAK przebiega szlak.

Wschód słońca oglądany sprzed Kašparovej chaty – po lewej Masyw Śnieżnika, z prawej w głębi majaczą Jeseniki.

Prócz kilku rezerwatów w Dolinie Dzikiej Orlicy nie ma specjalnych ograniczeń w poruszaniu się, granicę państwową również można przekraczać nie tylko tam, gdzie zbudowany został most (jeśli rzecz jasna lubimy takie atrakcje). Jeśli ktoś uważa, że Sudety są nudne, bo od wieków „ucywilizowane”, niech przyjedzie właśnie tutaj. Nie zaznają nudy ci, którzy w górach szukają nie tyle rekordów wysokości, co przede wszystkim przestrzeni i krajobrazów; lubią docierać nie tylko do zabytków światowej klasy, ale także „zwykłych” świadectw dawnej sztuki i rzemiosła. Jest to w końcu miejsce wyjątkowe dla tych, którzy poszukują śladów po całkowicie wyludnionych i współcześnie nieistniejących już wsiach. Ale o tym, kiedy indziej

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s