Choć naszym zdaniem najlepszą porą na poszukiwanie pozostałości po dawnych osadach jest bezlistna wiosna po ustąpieniu śniegów, to i jesień bywa przychylna (zwłaszcza gdy nie ma już liści na drzewach i krzewach, a część chaszczy zostanie skutecznie położona przez pierwsze obfitsze opady śniegu i solidniejsze przymrozki). Stąd powrót akurat tego cyklu – może kogoś zainspiruje. Wszak jesień nadchodzi.
Tworylne to – na szczęście – dość odludne miejsce. Przy odrobinie szczęścia można tu dotknąć dzikiej przyrody, a przynajmniej zobaczyć jej ślady (jeśli jest się uważnym). Dość łatwo dostrzec też to, co zostało po dawnej osadzie – część reliktów jest całkiem pokaźnych rozmiarów, inne – pozostają dostępne jedynie dla tych, którzy wiedzą czego i gdzie szukać.
Zacznijmy nasz spacer od przełęczy Dił, którą osiągamy od strony dawnej wsi Tworylczyk, dokąd prowadzi nas wyraźna leśna droga z terenu dawnej osady Krywe. (Oczywiście do Tworylnego można dotrzeć z innych kierunków, np. od Rajskiego). Na przełęczy znajdują się pozostałości po krzyżu.
Miał on być postawiony na pamiątkę po panu młodym, który zabił się, jadąc na wesele; w rzeczywistości – upamiętniał zniesienie pańszczyzny.
Z przełęczy schodzimy w dół – możemy zejść tak, że po lewej będziemy mijać drzewa i zarośla, w których znajdują się pozostałości dwóch cmentarzy, lub – kierując się od razu bardziej na lewo – trafimy w dawną drogę, która nas poprowadzi pomiędzy dwoma cmentarzami (starszym i nowszym) i dalej w kierunku następnych śladów po nieistniejącej miejscowości.
Po niedługim czasie z lewej strony mijamy schody – to część dawnej niemieckiej strażnicy granicznej z czasów II wojny światowej. Po 17 września 1939 roku wzdłuż Sanu przebiegała granica między Rzeszą a ZSRR.
Trawiaste wypłaszczenie powyżej poziomu gruntu to właśnie pozostałości strażnicy (z nieco innej perspektywy).Następnie kawałek dalej, z prawej strony drogi, nieco w głębi dostrzeżemy dzwonnicę. W jej pobliżu odnajdziemy kryptę – pozostałość po kaplicy dworskiej oraz miejsce po XIX-wiecznej cerkwi p.w. św. Mikołaja.
Wracamy na drogę, a właściwie piękną aleję…
Po lewej stronie dość łatwo możemy namierzyć solidne i przemawiające do wyobraźni ślady dawnej zabudowy.
Tak oto dochodzimy już do rozlewiska, o które postarały się bobry. Wygląda ono naprawdę efektownie. Centralnie prowadzi przez nie ścieżka na…bobrowej tamie.
Jest wyraźna i zasadniczo dość stabilna, ale gdybyśmy szli tędy z dużymi plecakami, pewnie bym to czuła nieco inaczej. Tak czy owak czujność jest wskazana. Przy okazji można zaobserwować – jeśli nie same bobry, które ponoć są dość płochliwe – to przynajmniej ich domek, czyli żeremie.
Po przedostaniu się na drugą stronę trafiamy na solidne pozostałości dworskiej stajni (po prawej)
oraz potężne filary stodoły (z lewej).
Zwłaszcza te drugie wyglądają w obecnym krajobrazie wręcz nieco kosmicznie…
Jeśli damy się wyprowadzić alei i następnie skręcimy w prawo, drogą w kierunku Sanu, to nie tylko będziemy mieć okazję podziwiać widoki, ale również udamy się w część, gdzie można spotkać sporo pozostałości po wiejskiej zabudowie.
Tutaj, nawet wczesną wiosną trzeba być nieco uwrażliwionym na to, czego się poszukuje, często bowiem po zabudowie pozostał jedynie pagórek z resztkami kamieni, znaczony zdziczałymi drzewami owocowymi. Wciąż jednak wiele fragmentów podmurówek, piwniczek, dróg kryje się – bardziej lub mniej – wśród drzew, krzewów czy pnączy…
No i oczywiście – jak zwykle w takich miejscach – należy patrzeć pod nogi, nie wszystkie studnie są bowiem zasypane.
To z całą pewnością nie wszystko, co można odnaleźć w Tworylnem i czym można się tutaj zachwycić. Trudno bowiem pozostać obojętnym na wyjątkową urodę i magię tego miejsca, w którym niegdyś mieszkało ponad 700 osób (początki osady sięgają natomiast XV wieku, cerkiew była wzmiankowana w wieku XVI). Po II wojnie światowej wieś została wysiedlona i doszczętnie spalona. Później kręcono tu Rancho „Teksas”, istniała stanica PTTK, baza namiotowa. Obecnie jest jak jest – i niech tak pozostanie.