Trochę dziwne, bo nie jest to góra ani w jakikolwiek sposób najwyższa, ani też najpiękniejsza. Nawet w najbliższym jej otoczeniu znajdą się twory o wysokości bardziej imponującej (1165 m n.p.m. to ponad 70 metrów mniej niż najwyższa w Worku Raczańskim Wielka Racza), inne zaś kształtem atrakcyjniejsze lub bardziej przemawiające do wyobraźni (ot, choćby taka Bania). Ma Muńcuł jednak w sobie „coś”. Czytaj dalej „Muńcuł, czyli duża góra”
Autor: bialavoda
Zieleń, czyli krokusy inaczej (niż zwykle)
O małych kwiatkach, które podbijają serca i obiektywy pisaliśmy wielokrotnie i w różnych kontekstach. Niech więc tym razem będzie zupełnie inaczej. Czytaj dalej „Zieleń, czyli krokusy inaczej (niż zwykle)”
Po śniegu (woda w górach, cz. 6)
Czysta, nawet jeśli „rusza” spod zmęczonego, przetworzonego, nieco brudnego już śniegu… Czytaj dalej „Po śniegu (woda w górach, cz. 6)”
Spod śniegu, czyli wiosna w Gorcach
Kilka obrazków tego, co się właśnie budzi do życia… Czytaj dalej „Spod śniegu, czyli wiosna w Gorcach”
Gwałt
O zimowej ciszy w górach było już kilkukrotnie. O baśniowym świecie uśpionym, wytłumionym gigantyczną, puchową kołdrą, w którym nie słychać wody, śpiewu ptaków, szumu drzew. Lubię zatrzymywać się w zimie na szlaku (gdy nie wieje) i słuchać tego, że nie słyszę. A raczej, że słyszę „tylko” ciszę. A przecież w naszym świecie taka cisza, to coś równie unikatowego jak ciemne niebo bez jakiejkolwiek łuny. Kiedy więc tą ciszę gwałci i rozrywa na strzępy huk silnika skutera, coś we mnie pęka. Najpierw jest wściekłość, a potem zostaję ze smutkiem. I jeszcze smrodem spalin, o którym zapomnieć nie można zbyt szybko… Nie piszę tu o tych, którzy wypełniają dzięki skuterom swoje obowiązki, ale o tych, którzy jeżdżą „rekreacyjnie” po górskich lasach, polanach i halach, gdzie być ich nie powinno zarówno ze względów prawnych, jak i z przyzwoitości względem przyrody – jak się okazuje, nie tylko lasu czy zwierząt, ale także ludzi. Czytaj dalej „Gwałt”
Narnia w sercu Gorców
Nie wiem, co było najpiękniejsze – tysiące metrów sześciennych białego puchu, świat totalnej ciszy, szadź na świerkach czy śniegowe rzeźby na gałęziach buków. A może to, że bezpiecznie i bez kłopotów udało się odbyć wycieczkę (choć plany trzeba było zweryfikować), co w ostatnim czasie – gdy codziennie podawane są informacje o beskidzkich akcjach GOPR-u – nie musi być wcale czymś oczywistym. Zima to zima. Uczy pokory, ale wynagradza sowicie.
Muśnięcie (Wielka Fatra)
Kiedy w końcu udało nam się zrealizować plan dotarcia na grzbiet Wielkiej Fatry, byłam w piątym miesiącu ciąży, był koniec października, a pogoda nie rozpieszczała. Postanowiliśmy skorzystać z autobusu, który kursował jeszcze o tej porze roku w weekendy z Bańskiej Bystrzycy i dowoził turystów pod hotel górski Kráľova Studňa. Pomysł dość oryginalny, jak dla nas, ale czasem warto poszerzać horyzonty… Autobusik (bo tak go lepiej nazwać) faktycznie kursował i mimo szpetnej pogody na dole, był pełen osób w różnym wieku, które tak jak my chciały rozpocząć wędrówkę od razu na górze. Niestety, cud pogodowy nie zdarzył się wraz z wjechaniem na wysokość ponad 1200 m n.p.m. Padało, wiało, o widoczności można było pomarzyć.
Małe dziecko w Tatrach, czyli czego nauczył nas szesnastomiesięczny turysta
To, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, wie każdy. W kontekście tematyki naszego wpisu nie chodzi tu jedynie o dosłowne, fizyczne położenie dziecka względem rodzica (bycie w nosidle, na rączkach, na własnych nóżkach), ale przede wszystkim o to, w jaki sposób dziecko funkcjonuje. Półtoraroczniak to już przecież nie niemowlę wtulone w rodzica, ale maluch, którego potrzeby wykraczają znacznie poza jedzenie, picie, suchość pieluszki i bliskość rodziców. I tak podczas naszego kolejnego wspólnego wyjazdu w góry, okazało się, że my-rodzice musimy nauczyć się wielu rzeczy zupełnie od nowa. Oto – w dużym skrócie – jakie lekcje przekazał nam szesnastomiesięczny synek podczas tygodnia spędzonego w Tatrach.
Czytaj dalej „Małe dziecko w Tatrach, czyli czego nauczył nas szesnastomiesięczny turysta”
Krywań, czyli najpiękniejsza góra świata
Najpiękniejsza, oczywiście, moim zdaniem, choć fakt faktem nie jestem odosobniona w swej obsesyjnej miłości. Ba, śmiało mogę założyć, że nie mniej niż jedna trzecia narodu słowackiego chętnie by się ze mną zgodziła*.
Zima prawdziwa (w Karkonoszach)
Jeśli ktoś nie lubi (najpewniej z założenia) Karkonoszy, bo „są takie cywilizowane” i daleko im do „prawdziwych”, dzikich gór, niech zbierze się w sobie i spróbuje pojechać w Karkonosze zimą.