Wierzbówka kiprzyca

Pomysł tego wpisu powstał już dawno. Problemem była jednak konieczność przejrzenia duużej ilości fotografii. Siłą rzeczy czas upływał, a zdjęć… przybywało. Temat – może i dość banalny, bo któż z nas, wędrujących po bliskich górach nie widział tej rośliny? Można nie znać nazwy botanicznej, ale nie „kojarzyć” tych kwiatów – bez szans.

Tak więc tytułowa bohaterka to roślina dość pospolita, w Polsce można ją spotkać zarówno na nizinach, jak i w górach. W obfitości występuje i w Tatrach

Klasyk.

i w Beskidach

W potężnych ilościach przy szlaku z Lubania do Krościenka (tu widok w kierunku Pienin)…
…tu i ówdzie w Beskidzie Wyspowym…
…czy też Sądeckim (tu w pobliżu Bereśnika).

Można ją spotkać także w Sudetach (choć nam nigdy nie zdarzyło się to w jakiś spektakularny sposób)…

…na Wysokim Kamieniu, z Karkonoszami w tle…

…na Forcie Karola, z widokiem na Szczeliniec…
…na tyłach Masarykovej Chaty w Górach Orlickich.

Zdarzyły się też pewne wyjątki:

Kościółek w Mostowicach widziany z miejscowości Orlické Záhoří.

Granica w pobliżu Kasparovej Chaty.

Co takiego jest w wierzbówce kiprzycy, że od ładnych kilku lat jesteśmy bardziej wyczuleni na jej obecność i skrupulatnie rejestrujemy ją, poznając nowe dla nas rejony…

Na grzbiecie Małej Fatry…
…zboczach Wielkiego Chocza…
…czy po słowackiej stronie Tatr Zachodnich.

Ano, może dlatego, że jakoś tak wyszło, że nam kojarzy się ona jednak bezwzględnie z górami. Może dlatego, że uwielbiamy, gdy rośnie całymi łanami, pokrywa szczelnie polany jednobarwnym dywanem, ale cieszy również i wtedy, gdy niespodziewanie spotka się choćby kilka pojedynczych okazów. A może dlatego, że niegdyś zrobiła na nas wrażenie już po kwitnieniu. Przekwita bowiem w dość efektowny sposób…

Gdy natomiast znikną pierwsze śniegi, które były na tyle obfite i ciężkie, by położyć to i owo, można zobaczyć takie widoki

Zamiast wysokiej, kwiecistej ściany po lewej stronie – położone, brązowe łodygi i biały puch…

Nie jest jednak przypadkiem, że piszemy o niej właśnie teraz, u progu lata. Już wkrótce można będzie zobaczyć zielone, szykujące się do kwitnienia rośliny…

…następnie śledzić, jak powoli przygotowują się na swoich stanowiskach do dominacji…

…by w końcu zabłysnąć pełnią swojego kolorytu…

Zdjęcie powyżej przedstawia polanę Wierch Lubania, na której to za kilka dni stanie po raz kolejny studencka baza namiotowa przyjmująca turystów przez całe wakacje. Właśnie w rejonie Lubania na (szeroko pojętym) przełomie lipca i sierpnia znów będzie można nasycić oczy jaskrawością wierzbówek (a przy okazji najeść się malin:). To, co w ten czas dzieje się na Lubaniu (zarówno na polanie, jak i na samym szczycie), warte jest wysiłku zdobycia tej honornej góry, na którą właściwie z każdej strony jest albo za daleko, albo za stromo. Kto nie wierzy, niech zerknie do starszego wpisu poświęconego bazie właśnie. I bądźcie spokojni, w kwitnienie wierzbówek trafić o wiele łatwiej niż w wysyp krokusów. A kto jeszcze nie zakochał się w tej bazie, wciąż ma szansę [dopóki PTTK „jedynie” straszy budową schroniska w tym przepięknym miejscu, wciąż jest nadzieja na sielskie klimaty pod namiotem i… wśród wierzbówek]!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s